Wiele długich lat minęło od chwili, gdy trzej bracia, książęta słowiańscy, postanowili się rozstać i poszukać własnych terenów. Jak przystało na dorosłych już ludzi dobrze wiedzieli, czego chcą. Rus ruszył na wschód, Czech na południe, a Lech pozostał w zielonej dolinie, z jeziorami i pagórkami naokoło. Nieopodal rósł potężny dąb z gniazdem orła bielika na szczycie. Tak bardzo spodobał się Lechowi, że ten zdecydował właśnie orła przyjąć za herb swego ludu, a wokół dębu zbudować osadę zwaną odtąd Gniezdnem.
Mieszkańcy osady żyli spokojnie i szczęśliwie, łowili ryby, polowali w lasach na zwierzynę. Tak też pewnego wieczoru dotarli nad piękne jezioro, pełne ryb. Liny, bo tak zwane były owe ryby, ogromnie wszystkim smakowały. Każdy chwalił i zachwycał się nimi.
Mimo wspaniałej wieczerzy czas naglił i zbliżały się łowy. Książę Lech przed odjazdem postanowił nazwać to miejsce na pamiątkę miłych chwil. Wojowie zgodnie przystali na nazwę Lechlin. Po dziś dzień mieszkańcy wsi Lechlin pamiętają, że przed wiekami książę Lech łowił tu liny, ucztując z radością do późnej nocy.