W XVIII wieku, tak dawno temu, że najstarsi ludzie już tego nie pamiętają, niedaleko Poznania powstała osada olędrów.
Byli to ludzie bardzo odważni i niezwykle pracowici. W pocie czoła karczowali lasy, osuszali bagna i użyźniali piaszczyste tereny, by mieć pola i pastwiska. W połowie drogi między dzisiejszą Zielonką a Czernicami wybudowali drewniane domy z pięknymi dachami z trzciny lub słomy. Żyli spokojnie, ale jedno nie pozwalało im spać po nocach!
Ogromnie bali się pożaru, który mógł zniszczyć cały ich dobytek i zniweczyć ciężką pracę. Osada olędrów była przecież całkowicie drewniana!
Cóż było robić… Najstarsi ludzie we wsi pamiętali doskonale, że od ognia skutecznie chroni święty Wawrzyniec. Postawili zatem wysoki słup z drewna modrzewiowego, a na nim piękną figurę świętego, misternie wykonaną przez najlepszego rzemieślnika w całej okolicy. Ponoć święty Wawrzyniec przypalany był w ogniu żywcem.
Słup ze świętym na szczycie dobrze chronił osadę pracowitych olędrów przez długie lata. Kiedy jednak gospodarze postanowili zmienić swoje miejsce do życia zabrali, tak ważną dla nich figurę. Drewniany święty Wawrzyniec powędrował dalej, a na miejscu pozostał opuszczony słup. Stoi tak i niezmiennie od lat wydaje się coraz bardziej tajemniczy!