Przed wiekami, niedaleko Pobiedzisk, było sobie małe miasteczko, leżące nad jeziorem. Mieszkali w nim krawcy, tkacze, garncarze i piekarze. Ciężko pracowali, a swoje wyroby dostarczali do okolicznych osad. Wydawało się, że mieszkańcy to dobrzy, życzliwi i pomocni ludzie. Przybycie ubogiego wędrowca pokazało, że były to jedynie pozory.
Głodny i zmęczony drogą szukał noclegu. Niestety, żaden z mieszkańców nie pośpieszył mu z pomocą, odstraszali go ostrymi słowami, a nawet grozili pobiciem! Biedny samotnik ruszył w dalszą podróż z nadzieją na spotkanie dobrego człowieka gdzieś dalej. Nie mylił się! Na zielonym pagórku niedaleko jeziora zobaczył mały, zadbany domek. W ogródku rosły kwiaty, a z gałęzi drzew zwisały słodkie owoce. „Tu na pewno mieszka ktoś miły”, pomyślał. Kobieta, która otworzyła drzwi, spojrzała serdecznie i zaprosiła wędrowca do środka. Poczęstowała przybysza gorącą zupą i świeżym chlebem, wysłuchała smutnej opowieści i pocieszyła. Dobrze bowiem rozumiała, jak ważna jest w życiu pomoc biednym i potrzebującym.
Opuszczając gościnny dom, wędrowiec wbił w ogrodzie laskę z lipowego drewna. Poprosił kobietę, aby zawsze dbała o piękną lipę, która z tej gałęzi wyrośnie. Obiecał też, że dzięki temu drzewku miasto będzie się rozwijało w dobrobycie. Jak powiedział, tak się stało! Mieszkańcy budowali nowe domy i pomagali coraz starszej kobiecie, która przed śmiercią przekazała im swój dobytek oraz wspaniałą lipę.
Niestety sąsiedzi bardzo krótko pamiętali o szlachetnym drzewku. Ich serca pełne były jedynie pychy i chęci wzbogacania się. Pewnego smutnego, pochmurnego dnia jeden z nich postanowił ściąć lipę. Gdy siekiery zbliżyły się do drzewka, nad miastem zaczęła szaleć groźna burza! Woda z pobliskiego jeziora zalała domy i zatopiła niewdzięcznych mieszkańców. Ocalał jedynie domek dobrej kobiety.
Od tamtej pory słychać dobiegające z wód jeziora, nazwanego Kowalskim, odgłosy dawnego, miejskiego życia, tajemnicze dźwięki płynące z głębin…